10.06.2008, 14:41

Wojownicy Wenty

Polska – Szwajcaria 32:24 (15:12)

 

Wojownicy Wenty

 

Przy rekordowej publiczności reprezentacja Polski w piłce ręcznej wygrała w Kielcach 32:24 (15:12) ze Szwajcarią i zrobiła poważny krok ku mistrzostwom świata w Chorwacji. Rewanż za tydzień w ST. Gallen

 

Wielki charakter

- Bałem się tego spotkania. Przed tygodniem osiągnęliśmy ogromny sukces awansując do  igrzysk olimpijskich. Jesteśmy zmęczeni, ponadto, drużyna psychicznie mogła poczuć się zbyt pewna swego. Na szczęście, chłopaki jeszcze raz pokazali wielki charakter – mówił kilka minut po meczu Andrzej Kraśnicki, prezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce.

Faktycznie, chociaż można mieć pewne zastrzeżenia do kilku elementów, to jednak podopieczni Bogdana Wenty wcieli się znów w rolę wielkich wojowników. Po niezbyt udanym początku, gdy Helweci prowadzili 5:3 w 6. minucie, Polacy szybko zwarli szeregi, dograli kilka piłek do Bartosza Jureckiego i w 21. minucie po golu Bartłomieja Jaszki wygrywaliśmy 13:8. W tym momencie, niepotrzebnie daliśmy się ponieść emocjom. Kilka nieprzygotowanych rzutów i kontry Szwajcarów sprawiły, że w 28. minucie David Graubner doprowadził do wyniku 13:12 dla Polski. Szczęśliwie gol Patryka Kuchczyńskiego niemal w ostatnich sekundach sprawił, że biało czerwoni schodzili na przerwę z trzybramkową zaliczką.

 

Polski walec

– Po pierwszej połowie tkwiła w nas nadzieja, że nie przegramy wysoko. W szatni mocno się mobilizowaliśmy. Każdy z nas wierzył, że uda się skarcić Polaków… - stwierdził Manuel Liniger, najskuteczniejszy w szeregach Helwetów. Goście nie mieli jednak ani siły, ani pomysłu jak powstrzymywać nasz zespół w ataku i, jak samemu zdobywać gole. – Od 40. minuty uszło z nas powietrze. Byliśmy zagubieni, rozkojarzeni. Robiliśmy proste błędy – wyznał szczerze doświadczony Ivan Ursić. Biało czerwona maszyna, minuty na minutę rozpędzała się coraz mocniej. W bramce, Sławomir Szmal, co rusz „leczył” rywali skutecznymi interwencjami. W obronie, zaporę trudną do sforsowania tworzyli do spółki Artur Siódmiak z  Rafałem Kupletem. Ponieważ w ataku przełamał się Marcin Lijewski, Polacy odjeżdżali niczym pociąg ekspresowy. W 41. minucie było 21:17, w 47. 24:17, a w 52. minucie, po golu Kuchczyńskiego 28:19.

- To był znakomity okres w naszym wydaniu. Wychodziło nam dosłownie wszystko. Twarda obrona, skuteczny atak, no i zabójcze były szybkie kontry – chwalił siebie i kolegów z zespołu prawoskrzydłowy VIVE Kielce.

 

Gorąca publiczność

Na trybunach trwała już wówczas wielka fiesta. Kibice, raz za razem tworzyli meksykańską falę, która wielokrotnie mknęła dookoła hali. – Doping był kapitalny, widać, że w Kielcach publika jest zakochana w szczypiorniaku – skwitował jednoznacznie Karol Bielecki. W tym miejscu wypada dodać, że na trybunach, mogących pomieścić na co dzień 3080 ludzi, dzięki temu, że zmontowano dwie dodatkowe trybuny, zasiadło aż 3715 kibiców…

Maciej Cender

 

Polska – Szwajcaria 32:24 (15:12).

Polska: Szmal, Wichary – Jaszka 4, Kuchczyński 3, Jachlewski 2, Tkaczyk 4, Bielecki, Siódmiak 1, B. Jurecki 6, M. Jurecki 4, Kuptel, Tłuczyński 5, Lijewski 3. Trener Wenta.

Szwajcaria: Merz, Ebinger – Kurth 3, Liniger 9, Ursic 1, Schmid 6, Hess, Graubner 2, Eggenschwiller, Hellmann 3, Furer, Oltmanns, Vukelic, Engelem. Trener Djukic.

Sędziowali Lovric, Petkovic (Chorwacja). Widzow 3715.

 

 

 

 

Powiedzieli po meczu:

Dragan Djukic, trener Szwajcarii: - Myślałem, że Polacy po ostatnich ciężkich dniach, będą mieli kłopoty z koncentracją i przegramy nisko. Osiem goli różnicy, to dużo. Tym niemniej powalczymy w rewanżu.

Bogdan Wenta, trener Polski: - Szwajcarzy nas nie zaskoczyli, ale przyznaję, że to była twarda walka. Widać, że Helweci robią postępy i nie możemy być pewni  końcowego sukcesu. Przed nami, druga 60 minutowa połowa. Rywale to młody, zespół, bardzo dużo biegający, walczący na każdym metrze parkietu.

Chylę czoła przed swoimi chłopakami, niektórzy z nich są już ogromnie zmęczeni trudami sezonu a mimo to pokazali wspaniały charakter. Cieszę się, że w Kielcach, z dobrej strony pokazali się ci, którzy nie zagrali we Wrocławiu. Widać, ze w naszym zespole są jeszcze spore rezerwy.