08.04.2008, 08:31

Piotrków wyeliminowany. Teraz pora na mistrza Polski

 

Zobacz powiększenie
 Pierwsza przeszkoda w play-off na drodze Vive pokonana. Trzeba już jednak zapomnieć o piotrkowskim Kiperze, bo następne wyzwanie jest jeszcze większe - czeka mistrz Polski Zagłębie Lubin.


Radość po drugiej wygranej (33:30) nad zespołem Krzysztofa Kisiela była wyjątkowo krótka. Aleksander Malinowski już na pomeczowej konferencji prasowej wspomniał o lubinianach. - Jestem optymistycznie nastawiony. Wychodzi, że dobrze przepracowaliśmy obóz na Słowacji, zespół ma siłę. W końcówkach jesteśmy mocni, potrafimy odjechać - mówił.

Ale decydujący mecz z Piotrkowem przypomniał też stare grzechy. Numer jeden: nierówna gra w obronie. - W pierwszej połowie zagraliśmy 6-0 z Mateuszem Zarembą i Pawłem Podsiadło na środku. Ci młodzi chłopcy nie wytrzymali napięcia, popełniliśmy sporo błędów. Dopiero po przerwie, po wejściu Radosława Wasiaka i Michaiła Usaczowa, lepiej to wyglądało, pociągnęli grę. Ten ostatni dobrze zagrał też w końcówce w ataku - dodał kielecki szkoleniowiec.

Tym razem kielczanom się upiekło (choć było już 9:13 w 20. minucie). Piotrków nie do końca to wykorzystał (bo po przerwie opadł z sił), lecz nie ma co liczyć, że podobnie zrobi bardziej doświadczona drużyna z Lubina. - Mieliśmy w odróżnieniu od rywala sporo szczęścia. Mam nadzieję, że w półfinale nie będziemy już na nie liczyć, ale na umiejętności - przyznał Marek Kubiszewski, bramkarz
Vive. Uśmiech fortuny w tym wypadku to sześć prostych błędów technicznych rywali w ostatnich 20 minutach niedzielnego meczu.

Trener Piotrkowa uważa, że kielczanie mają szansę w półfinale. - Nie wiem, czy mecze będą tak samo zacięte jak nasze pojedynki, ale wiele może się zdarzyć. Vive ma aż cztery dni mniej odpoczynku od rywala, ale z drugiej strony trener Malinowski dysponuje tak silną ławką rezerwowych, że nie będzie to miało znaczenia. Dlatego nie widzę wcale Vive na straconej pozycji - mówi. Bramkarz Piotrkowa Szymon Ligarzewski przypomina jeszcze jedno: - Po odejściu Kubisztala i Jaszki to nie jest ten sam zespół, a mimo to ciągle wygrywają. Ale teraz stracili Michała Świrkulę i zostali z jednym młodym bramkarzem. Vive może to wykorzystać.

Z pewnością kielecki zespół stać na to. Z meczu na mecz czuje się pewniej w ataku. Na lidera wyrasta Tomasz Rosiński, a zwyżkę formy ma Bartosz Konitz. Nareszcie w ważnych momentach można liczyć na Michaiła Usaczowa, nieźle w niedzielę zagrał też rozczarowujący w ostatnich tygodniach Michał Bartczak. W meczu z Zagłębiem na prawym skrzydle ma też pomóc Patryk Kuchczyński. - Bark jeszcze boli, ale mam zgodę lekarza na 10-15 minut gry - potwierdza reprezentant Polski.

Jednak nie tylko Bartczak musi popracować nad stabilizacją formy. Mateuszowie Jachlewski i Zaremba rzucili w Piotrkowie 14 bramek, a teraz ledwie jedną.

Cieszy za to jeszcze niby mały, ale istotny element - rzuty karne. Test przeszedł Rosiński (siedem na siedem!). - Długo szukaliśmy etatowego wykonawcy. Najpierw najlepszego technika, potem mającego największą odporność psychiczną. Ale nie wychodziło. Rosiński dużo widzi. Nie szuka pięknych trafień - wkrętek czy lobów. Rzuca pewnie i skutecznie, a to najważniejsze - chwali Malinowski. Czy to początek czegoś dobrego, okaże się już w sobotę - o godz. 18.30 pierwszy mecz półfinału w Lubinie. Rewanż w środę w Kielcach, a ewentualny trzeci pojedynek znów na wyjeździe 19 kwietnia.

Vive Kielce - Focus Park Piotrków Trybunalski 33:30 (16:17)

Vive: Bernacki, Kubiszewski - Rosiński 12 (7), Konitz 8, Usaczow 7, Bartczak 3, Żółtak 2, Jachlewski 1, Zaremba, Nikulenkow, Chodara, Podsiadło, Wasiak. Kary: 16 minut.

Focus: Ligarzewski, Matulski, Ner - Miszka 7 (5), Różański 6, Zinczuk 5, Matyjasik 4, Wolski 3, Piętak 2, Pietrikiejew 2, T. Bodasiński 1, Furman, Płócienniczak, Afanasjew. Kary: 12 minut.

Sędziowali: M. Majka (Gliwice) i G. Wojtyczka (Chorzów). Widzów: 2600.

Przebieg - I połowa: 0:1, 1:1, 1:3, 3:3, 3:4, 4:4, 4:5, 6:5, 6:8, 7:8, 7:9, 8:9, 8:10, 9:10, 9:13, 12:13, 12:14, 13:14, 13:15, 14:15, 14:16, 15:16, 15:17, 16:17; II połowa: 17:17, 17:18, 18:18, 18:19, 20:19, 20:21, 23:21, 23:22, 26:22, 26:23, 27:23, 27:24, 29:24, 29:27, 30:27, 30:28, 31:28, 31:29, 32:29, 32:30, 33:30.



Mówi Tomasz Rosiński

Piotrków nam nie leżał

Paweł Matys: Piotrków pokonany. Odetchnęliście?

Tomasz Rosiński, rozgrywający Vive: Oj tak... Wiedzieliśmy, jak wiele mamy do stracenia. A do przerwy nasza gra nie wyglądała różowo. Tradycyjnie już słabo graliśmy w obronie. W półfinale z Zagłębiem musimy to zmienić, żeby od razu ich zatrzymać. Po przerwie poprawiliśmy grę w tej formacji, a od 45. minuty kontrolowaliśmy mecz. Cieszymy się podwójnie, bo Piotrków nam nie leżał.

Pamięta Pan, kiedy ostatni raz rzucił 12 goli?

- Oczywiście (śmiech). To było sześć lat temu, miałem zaledwie 18 lat. Trafiłem 12 razy dla Pogoni Zabrze w meczu u siebie z Chrobrym Głogów.

 

Jak to się stało, że wykonywał Pan rzuty karne?

- Bo wygrałem konkurs na ostatnim, piątkowym treningu. Rzucało sześciu-siedmiu zawodników i okazałem się najlepszy. Trener mi zaufał i cieszę się, że go nie zawiodłem. Na meczu nie miałem tremy, czułem się mocny.

Teraz półfinał z Zagłębiem Lubin. Jak ocenia Pan Wasze szanse?

- Trzeba pamiętać, że to ciągle mistrz Polski. Jesteśmy w stanie nawiązać walkę, ale musimy zacząć wygrywać na wyjeździe. Nie będzie to łatwe, bo Zagłębie u siebie jest mocne. Sprawę awansu do finału uważam za otwartą.

Jakie atuty są po stronie Vive?

- Mamy w play-off większe przetarcie w tych trudnych, wyrównanych meczach. Z pewnością, jeśli i te mecze będą wyrównane, ręka nam nie zadrży. Awans poprawił nasze morale. Dobrze prezentujemy się też w ataku, skutecznie gramy z drugiej linii. W ostatnim meczu rozgrywający zdobyli aż 27 bramek.

A zmartwienia?

- Hmm (po długim namyśle)... Podobne jak przed Piotrkowem. Zagłębie po stracie dwóch liderów ataku bazuje na kolektywie. Grają długo, konsekwentnie, do pewnej piłki. Musimy też uważać na ich kontrataki. Piotrek Obrusiewicz, Tomek Kozłowski czy Adrian Niedośpiał potrafią je wykorzystać błyskawicznie.

A nie ma problemów z równą formą? Trener Malinowski stwierdził, że niektórzy nie wytrzymują presji...

- Nie da się utrzymywać ciągle na szczycie i zawsze zdobywać dużo bramek. Najważniejsze, że ostatnio w każdym spotkaniu mamy lidera czy dwóch, którzy ciągną zespół.