26.03.2008, 10:52

Mateusz Jachlewski: Robi się ciasno

 
Zobacz powiększenie
Mateusz Jachlewski
Fot. Jarosław Kubalski / AG

- Z pewnością nie jestem teraz w klarownej sytuacji, bo dobrze w debiucie zaprezentował się mój konkurent na lewym skrzydle Rafał Gliński. Nie pozostaje mi jednak nic innego, jak ostro walczyć o swoje - mówi o pozycji w reprezentacji Mateusz Jachlewski, skrzydłowy Vive.



Zawodnik kieleckiego klubu ma o co rywalizować. Chodzi o miejsce w składzie, który ma pojechać na igrzyska do Pekinu. Polacy, by znaleźć się na tej imprezie, muszą zająć jedno z dwóch pierwszych miejsc na turnieju kwalifikacyjnym we Wrocławiu. W dniach 30 maja - 1 czerwca zmierzą się tam ze Szwecją, Argentyną i Islandią. A tuż przed końcowym odliczaniem polscy wicemistrzowie świata wypadli blado - z przeciętną Słowacją wygrali w Łodzi 29:28 (13:15) i niespodziewanie przegrali w Warszawie 29:33 (14:21). Bogdan Wenta nie krył zaniepokojenia i zapowiedział cięcia w składzie siódmego zespołu styczniowych ME w Norwegii. Nazwisk nie podał.



Paweł Matys: Trener kadry po sparingach ze Słowakami mówi o cięciach w zespole. Zapytam więc wprost: nie obawia się Pan o swoją pozycję?

Mateusz Jachlewskil, skrzydłowy Vive i kadry: Z pewnością nie jestem teraz w klarownej sytuacji, bo dobrze zaprezentował się mój konkurent na lewym skrzydle Rafał Gliński [zawodnika niemieckiego drugoligowca TV Willstatt Ortenau uznano za gracza pierwszego meczu - red.] . Robi się bardzo ciasno na tej pozycji. Nie pozostaje mi jednak nic innego, jak dobrymi występami w lidze udowodnić swoją wartość i ostro walczyć o swoje, czyli miejsce w kadrze na olimpiadę.

Jak - patrząc okiem zawodnika - wkomponował się w zespół debiutant Rafał Gliński?

- Dobrze grał w obronie, a mógł lepiej spisać się w ataku. Zresztą nie chciałbym oceniać mojego rywala po zaledwie dwóch meczach.

Ma Pan teraz dwóch konkurentów, bo jeszcze jest Tomasz Tłuczyński. Czuje się Pan lepszy od nich?

- Z pewnością nie czuje się... słabszy. Wszyscy jesteśmy mniej więcej na jednym poziomie, mamy podobne umiejętności. Różnie bywa z formą, czasami decyduje dyspozycja dnia. Uważam, że trener Bogdan Wenta będzie miał twardy orzech do zgryzienia przy wyborze lewoskrzydłowych.

A rozmawiał Pan już z selekcjonerem na temat swojej pozycji w kadrze?

- Jeszcze nie.

Dlaczego grał Pan tylko w pierwszym spotkaniu?

- Podobnie jak kolejny lewoskrzydłowy Bartosz Tomczak [grający w Zagłębiu Lubin - red.] byłem tylko w rezerwie. Dlaczego? Pewnie dlatego, że trener Wenta dobrze mnie już zna i dał więcej pograć sprawdzanemu Glińskiemu.

I tak w Łodzi był Pan mało wykorzystywany. Szczególnie w ataku pozycyjnym...

- Niestety, tak. Miałem sporo czystych pozycji, wystarczyło tylko podać mi piłkę, ale koledzy z zespołu tego nie robili. Oddałem zaledwie dwa rzuty, w tym jeden niecelny z rzutu karnego. To bardzo mało! Nie wiem czemu tak się dzieje, ale liczę, że m.in. to się się szybko zmieni.

Porażkę ze Słowacją u siebie to można ocenić jako wstydliwą. Co się dzieje z wicemistrzami świata?

- Sam nie wiem... Ciężkie pytanie, bo o zlekceważeniu rywala nie może być mowy. Być może wychodzą już trudy całego wyczerpującego sezonu? Może zdekoncentrował nas okres świąteczny? I więcej myśleliśmy o odpoczynku... Zabrakło też Mariusza Jurasika, a w rewanżu Bartosza Jureckiego, czyli dwóch podstawowych zawodników. Wiemy już jedno - na tak słabe mecze nie możemy sobie już pozwolić!

Wielu, w tym fachowcy, mówi już, że możecie być drużyną jednego turnieju...

- Nie obawiam się tego, nawet nie dopuszczam do siebie takiej myśli! Wierzę w biało-czerwonych, ich siłę i duże możliwości. Kibice też powinni być spokojni - na najważniejszym dla nas turnieju we Wrocławiu będziemy mocni. Musimy.