02.02.2008, 17:53

Niezrozumiałe

Vive Kielce - Interferie Zagłębie Lubin 32:34 (11:15)
VIVE: Bernacki, Kubiszewski, Chodara 5, Podsiadło 5, Nikulenkow 4, Bartczak 5, Żółtak 1, Rosiński 6, Konitz 3, Usachov 3, Kuchczyński, Jachlewski, Zaremba.

Widzó 2719

Po bramce w pierwszej minucie Adriana Anuszewskiego odpowiedział Tomasz Rosiński. Na kolejny remis (remis, bo nie prowadziliśmy ani raz) musieliśmy czekać aż do 45 minuty! W między czasie przewaga Zagłębia raz rosła, raz malała, ale cały czas była zbyt widoczna. Lubinianie mimo osłabień po poprzedniej części sezonu a nawet w postaci siedzącego na ławce podstawowego prawego rozgrywającego Krzysztofa Góraniaka, byli zespołem dojrzałym i konsekwentnym. Przede wszystkim jednak bronili dobrze, agresywnie, wyychodząc do zawodnika z piłką. - Byliśmy momentami bezradni w ataku- mówił po meczu Tomasz Rosiński.
Przede wszystkim to jednak nasza defensywa wyglądała mizernie. Trener Aleksander Malinowski co chwila miał pretensje do broniących. Wystarczyło spojrzeć na kielecką ławkę, by wiedzieć, że mecz nie układa się po myśli. Kielecki szkoleniowiec próbował różnych wariantów- na prawe rozegranie desygnował Tomka Rosińskiego, na innych przestawiał, kombinował, ale efekty nie były widoczne na parkiecie- Vive. Kielczanie z Michała Świrkulu w bramce Zagłębia robili co chwilę bohatera meczu. W 16 minucie było 6:10, w 24- 10:12, po 30 minutach znów wyżej- 11:15.

Po zmianie stron grę "szarpał" Dima Nikulenkow. Rzucił trzy bramki w 8 minut. Niestety kolejna próba zakończyła się dla niego kontuzją a w efekcie około miesieczną absencją w grze. Nikulenkowa na środku rozegrania zmienił Bartosz Konitz. - Widać, że nie przepracował z nami okresu przygotowawczego, brakowało niestety szybkości w grze piłką- mówi Aleksander Malinowski. Mimo to Vive doszło rywala na remis. W 45 minucie po trzech bramkach z rzędu (rzucali grający prawie cały mecz skrzydłowi Michał Chodara i Michał Bartczak oraz Michaił Usaczow) był remis 22:22. Co więcej, Vive miało szansę by wyjść na prowadzenie, ale kolejny raz zatrzymał naś Świrkula. Nieskuteczność kielczan wykorzystali z wielką precyzją rywale- zdobyli dwie bramki z kontr a później radzili sobie z naszą obroną. Nawet nominalny skrzydłowy- Adrian Niedośpiał z łatwością rzucał z 2 linii. Ostatecznie nadzieję na korzystny wynik straciliśmy w 57 minucie meczu- bramkę na 33:30 dla lubinian rzucił Michał Stankiewicz z którym przez cały mecz znakomicie współpracowali rozgrywający drużyny przyjezdnej.