04.10.2017, 07:24

Andreas Wolff: Nie ma granicy między Wschodem a Zachodem

  • Magda Pluszewska
  • Tekst

pluszewska 2

  • Anna Benicewicz-Miazga
  • Foto

Anna Benicewicz-Miazga

"Żyję i chcę żyć w Unii Europejskiej. O Polsce słyszałem, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat niesamowicie się rozwinęła" - mówi nowy zawodnik PGE VIVE Kielce, Andreas Wolff. Niemiecki bramkarz podkreśla, że nie wyobraża sobie żyć w innym kraju, nie ucząc się języka, którym posługują się jego mieszkańcy. Opowiada także o kulisach ostatnich dni, gdy media prześcigały się w publikowaniu doniesień o potencjalnych transferach, a także o tym, gdy jako chłopiec śledził w telewizji mecze z udziałem polskich zawodników.

Trudno było utrzymać w tajemnicy decyzję o przyjeździe do Kielc?

Tak, tyle było plotek (śmiech)! Ktoś mnie gdzieś widział, ktoś z kimś rozmawiał. Oczywiście, pracą dziennikarzy jest, by plotki śledzić lub wręcz je rozsiewać, ale ostatnio co weekend czytałem, że albo idę do Veszprem, albo do Kielc, albo do Paryża. Śmiesznie było to wszystko przeglądać! Pewnego razu dowiedziałem się nawet, że już podpisałem kontrakt z Veszprem (śmiech)! A tu psikus! Mojemu zespołowi powiedziałem dopiero w niedzielę. W zasadzie już to częściowo wiedzieli, niektórzy wcześniej mnie podpytywali. Nie zaprzeczałem, ale też nie potwierdzałem, więc to był dla mnie naprawdę ciężki okres. Trener wiedział od zeszłego czwartku.

A najbliżsi?

Wiedzieli od samego początku. Im mogłem powiedzieć, byłem spokojny, że nikt nie doniesie mediom.

Lubisz ryzyko?

To zależy. Nie wyskoczyłbym z lecącego samolotu, ale lubię pokera, a to ryzykowna gra!

Pytam, bo z dużym wyprzedzeniem zawierasz długoterminowy kontrakt. To całkiem ryzykowne posunięcie.

Zgadza się, nie wiem, co się wydarzy przez ten czas, ale podczas rozmów z Talantem i Bertusem obaj panowie przekonali mnie, że tworzą w Kielcach długoterminowy projekt. Bardzo chciałbym się przekonać, jak będzie on rozwijany przez kolejne lata i chciałbym być jego częścią. Nie jest dla mnie problemem, że kontrakt zacznie obowiązywać dopiero za dwa lata.

A jest szansa, że przyjdziesz do nas wcześniej?

Cóż, oficjalnie obowiązująca wersja zakłada 2019 rok (śmiech).

Ale z umowy z Kielem nie jesteś zadowolony? Po tym, jak zabłysnąłeś na mistrzostwach Europy w Polsce, nie bardzo masz jak udowodnić, że wciąż możesz błyszczeć.

Kontrakt z Kielem zawarłem przed mistrzostwami Europy. Podpisywałem go jako ewidentny bramkarz numer dwa w zespole, Niklas miał wtedy jak najbardziej grać pierwsze skrzypce. Podczas turnieju w Polsce udowodniłem, że sam prezentuję światowy poziom i sytuacja trochę się zmieniła. Okazało się, że klub ma nagle dwóch topowych bramkarzy, a między słupkami jest miejsce tylko dla jednego. Położenie trenera jest bardzo trudne, jakiej decyzji nie podejmie, to któryś z nas nie będzie usatysfakcjonowany. Dla mnie bardzo ważne jest, by regularnie grać, więcej niż raz na dwa spotkania. Dlatego muszę opuścić Kiel, chcę pełnić w klubie kluczową rolę.

I z takim nastawieniem przyjedziesz do Kielc?

Bardzo spodobało mi się to, że Bertus i Talant są szczerze zainteresowani piłką ręczną nie tylko pod względem sportowym, ale także zwracają uwagę na wszelkie aspekty dotyczące budowania zespołu w oparciu o inne wyznaczniki. Zastanawiają się, czy dany zawodnik będzie naprawdę pasował do zespołu, a nie patrzą tylko na to, kto jaki poziom sportowy reprezentuje.

Kiedy rozpocząłeś negocjacje z prezesem Bertusem Servaasem?

Nawiązaliśmy kontakt tuż po tym, jak zacząłem jasno dawać do zrozumienia, że nie jestem zadowolony z mojego pobytu w Kielu. Wiesz, to nie było tak, że dostałem propozycję i od razu powiedziałem „Okej, czemu nie!”. Zabrało to trochę czasu, przeprowadziłem wiele rozmów z Talantem i Bertusem, ponieważ musiałem się porządnie zastanowić.

Nad czym?

Przede wszystkim istotną kwestią był dla mnie język, Niemcowi naprawdę trudno nauczyć się polskiego. Dla mnie oczywistym jest, że gdy wyjadę do innego kraju, będę musiał nauczyć się miejscowego języka, nie wyobrażam sobie innej opcji. Ostatecznie powiedziałem sobie „Challenge accepted”, bo ze sportowego punktu widzenia zbyt wielu przeszkód nie było. Wiem, że Kielce to doskonale ustrukturyzowany klub z obiecującą przyszłością. Tobias Reichmann powiedział mi, że są tu doskonałe warunki do rozwoju. On sam jest przecież przykładem na to, jak w Kielcach z bardzo dobrego już zawodnika stał się jednym z najlepszych skrzydłowych na świecie. Mam nadzieję, że ja również tak się tu rozwinę!

Można powiedzieć, że Tobias przyjechał do Kielc jako chłopiec, a wyjechał jako mężczyzna, co?

Zdecydowanie! Znam go jeszcze ze wspólnej gry w Wetzlar, zanim trafiłem do reprezentacji i już wtedy to był świetny zawodnik. Tym bardziej byłem pod wrażeniem tego, co prezentował w 2016 roku! Bardzo się tu rozwinął jako sportowiec, ale też dojrzał po prostu jako człowiek, zresztą wyjechał stąd z dwójką dzieci (śmiech).

Ale generalnie dla Twojej nacji migracje do krajów leżących na wschód od Niemiec to niezbyt popularny kierunek.

Dla mnie nie ma to znaczenia. Żyję i chcę żyć w Unii Europejskiej. Nie ma żadnej granicy pomiędzy Wschodem a Zachodem. O Polsce słyszałem, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat niesamowicie się rozwinęła. Podróżując po świecie, wydaje mi się, że teraz już kraje europejskie prezentują mniej więcej zbliżony poziom, więc zmiana kraju nie jest dla mnie przeszkodą.

Twój transfer jest hitem w mediach, jesteś gotowy na dużą popularność w Kielcach?

Przede wszystkim jestem bardzo podekscytowany, że będę pracował z tymi wielkimi zawodnikami. Do tej pory grałem przeciwko nim. Wychowywałem się na meczach Jureckiego, Bieleckiego czy Lijewskiego w Bundeslidze! Śledziłem ich występy w reprezentacjach. Wasz zespół pokonał nas ostatnio jedenastoma bramkami, bardzo się cieszę, że będę mógł tutaj grać. Po mistrzostwach Europy stałem się w Niemczech jedną najbardziej rozpoznawalnych osób, więc nie boję się bycia gwiazdą i tutaj. Ale to nie jest istotne, chcę być po prostu przydatny dla drużyny, a żadną gwiazdą się nie czuję.