09.07.2007, 18:14

Góry czekają

- No to gdzie jedziemy? - pytał (już po polsku) śmiejąc się tuż przed wyjazdem Mladen Cacić. W ręce miał nowy katalog jednego z biur podróży z ofertami wypoczynku. W środku oferty z Turcji, Tunezji, wysp Hiszpańskich, Grecji...
Kielczanie pojechali jednak bliżej i na pewno nie wypoczywać, ale ciężko pracować.

Co prawda kielecka ekipa w Pleso była już kilka razy, ale w drużynie przewaga jest tych, którzy wysokich słowackich tatr nie pamiętają, bo w nich po prostu nie byli. - Teraz jadę drugi raz - mówili zarówno Kamil Sadowski, Przemek Rosiak, Dima Nikulankau, Tomasz Rosiński i Patryk Kuchczyński. Lepiej małą, ale najwyżej położoną w tatrach miejscowość zna Wojciech Zydroń. Reszta jedzie w nieznane. - No ale przecież tak czy inaczej damy radę- mówi Bartosz Konitz.
- Na Słowacji byłem raz na meczach sparingowych- opowiada Cacić. - Przy okazji zostaliśmy bodajże na 4 dni w górach, zakwaterowani byliśmy w starym, komunistycznym hotelu na ponad tysiąc miejsc. Jaki był standard, nawet nie mówię.
Kielczanie jadą jednak do znakomitego ośrodka przygotowań olimpijskich, gdzie narzekać na nic nie będą mogli. O dobrze przygotowanie miejsca zadbano już wcześniej. W ubiegłym tygodniu Andrzej Jung i Radosław Wasiak pojechali dopiąć wszystkie szczegóły pobytu ekipy.

Trener Aleksander Litowski zabrał 18 zawodników. Nie pojechali Paweł Podsiadło (dołączy do drużyny, gdy ta wróci z gór), Karol Juszczyk (problem z barkiem) oraz Sebastian Smołuch. Ten ostatni ma podejrzenie kontuzji kolana i przechodzi niezbędne badania.
- Czeka nad sześć może siedem "wycieczek" w góry- przedstawia plan na obóz trener Litowski. - Każda inna, najkrótsza na jakieś trzy godziny, dłuższe nawet na pięć. Poza tym treningi ogólnorozwojowe, na razie bez piłek.