06.06.2007, 14:17

Trenerski duet poprowadzi VIVE?

Zobacz powiekszenie
Fot. Paweł Małecki / AG
Sprawa powinna się wyjaśnić na dniach. Głównym faworytem wydaje się Stanisław Hojda i można powiedzieć, że właśnie przez niego decyzja jeszcze nie zapadła. Choć działacze naciskają, były kilkakrotne spotkania, nie udało się rozwiać wątpliwości trenera, który w 1998 roku doprowadził zespół do mistrzostwa Polski (a gdy trofeum było już pewne, został zwolniony) i pokonał w europejskich pucharach słynny niemiecki THV Kiel.

- Będziemy jeszcze rozmawiać z kandydatami. To prawda, że jedni mają większe, a inni mniejsze szanse - mówi Marian Urban, wiceprezes Vive. Żadnych nie ma Edward Strząbała. Trener-legenda kieleckiej piłki ręcznej sam zgłosił się do klubu, ale nie jest brany pod uwagę. Więcej nadziei można wiązać z pozostającym nieco w cieniu jego synem Tomaszem, opiekunem rezerw Vive. Młodszy z klanu Strząbałów ma jeszcze roczny kontrakt z rezerwami, a na swoją szansę w pierwszym zespole czeka już długo. Nie miałby nic przeciw roli asystenta. Działacze z Kielc muszą się jednak spieszyć, bo funkcją pierwszego szkoleniowca kusi go Śląsk Wrocław.

W takiej sytuacji dobrze stoją notowania prowadzącego Vive w końcówce sezonu Aleksandra Litowskiego. - Brakuje mu doświadczenia - mówił już wcześniej "Gazecie" prezes Urban. W duecie z Hojdą mógłby je zdobywać.

Hojda: Mogę współpracować

Adam Gołąb: Da się Pan przekonać działaczom Vive?

Stanisław Hojda: Na dziś są dwa pewniki. Po pierwsze, podoba mi się to, co mówi władza w klubie. Koncepcja budowy drużyny przypomina mi moją: to nie może być Real Madryt, gdzie po roku wszystko się rozsypuje i znów zaczyna tworzyć się od nowa. A po drugie, moi aktualni kochani pracodawcy - Akademia Świętokrzyska i Wszechnica - są... kochani i będę dalej z nimi pracował, żeby byli zadowoleni i dalej mi płacili (śmiech).

Nie da się tego pogodzić?

Wszystko można pogodzić. Niezależnie od tego, w jakich stosunkach pozostawałem z klubem, zawsze byłem i będę jego kibicem. Nie będę też udawał, że nie śledzę tego, co się tam dzieje. To też bardzo miłe, że tylu ludzi ciągle o mnie pamięta i dobrze mnie wspomina po latach. Ale żadnych decyzji nie jestem w stanie podjąć pochopnie.

To jakie one mogą być?

Nie da się być w dwóch miejscach na sto procent naraz. Jeśli, podkreślam, jeśli miałbym się włączyć, to z uwagi na moje zajęcia nie wydaje mi się możliwe, bym mógł być w pełnym zakresie głównym trenerem. Nie wykluczam, że w jakiejś części mogę współpracować, ale to wszystko trzeba bardzo precyzyjnie określić. Na razie żadnych precyzyjnych ustaleń nie ma.

Źródło: Gazeta Wyborcza Kielce