28.05.2007, 09:49

Płocki karnawał w Kielcach

VIVE Kielce – Wisła Płock 31:30 (16:12)

VIVE: Stęczniewski, Kubiszewski – Grabarczyk 1, Jurecki 3, Wasiak 1, Hiliuk 1, Kuchczyński 3, Cacic 6, Jachlewski 10, Nikulenkau 6, Bartczak, Konitz. Trener Litowski.

Wisla: Góral, Wichary – Niedzielski, Titov 1, Szyczkow, Witkowski 2, Paluch 8, Wleklak 8, Kuptel 3, Wuszter 2, Zołoteńko 1, Twardo 2, Radojevic 3. Trener Zajączkowski.

Sędiowali J. Szynklarz (Ozimek), M. Szynklarz (Opole). Widzów 2640.

 

Płocki karnawał w Kielcach

Bertus Servaas, holenderski prezes VIVE to „chłop na schwał”, człowiek, który w biznesie mocno stąpa po ziemi. Niestety - dla samego siebie, w sporcie Servaas już tak mocno po ziemi nie chodzi. Skutek? Po sobotnim, rewanżowym meczu finału Pucharu Polski, twardy biznesmen miał łzy w oczach. Jedynym pocieszeniem dla prezesa były ... brawa od płockich kibiców, którzy, w chwili, gdy włodarz VIVE odbierał pamiątkowy medal zgotowali mu głośną owację.

Ale nie tylko Servaas był w szoku. – Powiem szczerze, gdy gospodarze odskoczyli na pięć goli byłem podłamany. Nie bardzo wierzyłem, że wywalczymy cenne trofeum – wyznał szczerze Damian Wleklak. Podczas gdy „Zdechły” i jego koledzy wspólnie z kibicami szaleli z radości fani kieleccy  i kilku graczy VIVE płakało jak bobry. – Frajerstwo, frajerstwo i jeszcze raz frajerstwo – skwitował zdenerwowany Marian Urban, wiceprezes VIVE. – Zdenerwowany? Załamany! Mocno się zastanawiam co robić dalej. Ileż można wierzyć? Ileż można wkładać serca w to wszystko? Nie mam czasu dla rodziny, nie mam czasu dla wspaniałych wnuczek. Nie chcę mówić nic więcej... – Urban machnął tylko ręką nie chcąc komentować tego, co stało się w końcówce meczu.

A działy się rzeczy przedziwne. Była 58 minuta i 24 sekunda, gdy Dzmitrij Nikulenkau wyprowadził VIVE naprowadzenie 31:26! Trybuny szalały, co bardziej podekscytowani kibice gospodarzy stali już przy bandach okalających parkiet, wyjmowali butelki szampana. Sympatycy drużyny kieleckiej i – co najgorsze sami zawodnicy byli już pewni wygranej w dwumeczu.  Tymczasem... – Cytując biblię można powiedzieć, że „stał się cud” – mówił uradowany Artur Niedzielski. – Dokonaliśmy wielkiej sztuki! To, co wydawało się niemożliwe jeszcze na kilkadziesiąt sekund przed końcem, stało się faktem. Tak na gorąco - wydaje mi się, że gospodarze zbyt szybko uwierzyli w końcowy sukces, byli za mocno rozluźnieni. A to w najważniejszych chwilach na pewno nie pomaga.

62 sekundy przed końcowymi gwizdkami gola dla Wisły zdobył Wleklak (31:27). Sekundnik nie odmierzył jeszcze kolejnych 20 sekund, gdy na tablicy było 31:28 (Adam Twardo). Podczas gdy goście gryźli parkiet, miejscowi bezwiednie wyczekiwali końca, lekceważąc zagrożenie. Po drodze szkolny błąd popełnił Michał Jurecki, za chwilę karnego nie wykorzystał najlepszy w ekipie VIVE – obok Macieja Stęczniewskiego – Mateusz Jachlewski. Wisła odpowiedziała natychmiast golami Rafała Kuptela (59’28) oraz Zorana Radojevica (59’43) i teraz zaczęli się cieszyć kibice gości. W ostatniej akcji meczu (59’58) gracze Wisły zablokowali rzut Jureckiego a potem rozpoczął się płocki karnawał w Kielcach.

Były trener VIVE a obecnie biznesmen i radny Lwowa, Włodzimierz Harbuz podsumował zawody krótko: - Płock ma charakter. O gospodarzach nie chcę nic mówić, choćby z tego względu, że przyjechałem do Kielc jako gość klubu.

Maciej Cender