23.05.2007, 08:52

Ostatni akord sezonu/Do ostatniej kropli

- Panowie, tu trzeba będzie przyspieszyć, tu zagrać szybszą i mocniejszą gałę, bo w tym miejscu na piłkę będzie czatował zapewne Damian Wleklak – tak strofował swoich podopiecznych na wczorajszych zajęciach trener Aleksander Litowski. 

Kilkanaście minut później, w samo południe szczypiorniści VIVE Kielce wyjechali do Płocka, gdzie dziś, o godz. 17. zagrają pierwszy mecz finału Pucharu Polski z tamtejszą Wisłą.

Litowski na słowa „Wisła Płock” wyraźnie się ożywia, ze spokojnego człowieka wyraźnie zmienia się w swego rodzaju wojownika: - Nie ma znaczenia, że zawodnicy czują już w kościach trudy sezonu, nie ma znaczenia, że przeciwnik grał kilka spotkań więcej niż my. Jestem pewien, że Wisła, mimo zmęczenia wyciśnie z siebie ostatnie krople potu... Finałowe mecze Pucharu Polski  będą kolejnymi, wielkimi sportowymi bitwami! My też zagramy doi ostatniej kropli – przekonuje opiekun kieleckiej „siódemki”.

Co prawda kilku szczypiornistów VIVE jest mocno poobijanych, ale: - Nikogo nie trzeba dodatkowo mobilizować. Wszyscy wiemy doskonale o co idzie gra – szkoleniowiec Kielc.

Tymi samymi kategoriami myślą również zawodnicy. – Każdy zdaje sobie sprawę z faktu, że mijający sezon nie do końca jest satysfakcjonujący. Zarówno dla nas, jak i dla Płocka – rozpoczyna Radosław Wasiak, grający trener VIVE. – Żadna z drużyn nie zdobyła upragnionych złotych medali, które – co tu ukrywać były celem nadrzędnym. Teraz nadchodzi czas i szansa rehabilitacji. Zdobycie Pucharu Polski w pewnym stopniu zrekompensuje porażkę w rozgrywkach ligowych. W tym dwumeczu nie ma faworyta, tu zadecyduje dyspozycja dnia, wygra ten, kto będzie miał więcej szczęścia... – konstatuje Wasiak. 

Czy jednak szczęście dopisze kielczanom? Ewentualne zwycięstwo i pucharowy triumf bez wątpienia będą prezentem i ukoją nieco nerwy prezesów klubu – Bertusa Servaasa i Mariana Urbana, którzy długo nie mogli dojść do siebie po półfinałowej porażce z Wisłą w rozgrywkach ligowych.

Dziś, w „Blaszak Arenie” zasiądzie ponad 50 kibiców VIVE. – To już tradycja, że na mecze do Płocka jeździ tak liczna rzesza kibiców. Chcemy dopingować naszych chłopaków, pomóc im w uzyskaniu jak najbardziej korzystnego wyniku przed sobotnim rewanżem. Tak, pierwszy mecz niczego jeszcze nie przesądzi, ale jego wynik będzie miał kolosalne znaczenie przed sobotnim rewanżem w naszej hali – uważa Wiesław Szproch, kibic „siódemki” kieleckiej.

Maciej Cender