07.05.2007, 09:11

VIVE blisko brązowego medalu

 Fot. Jarosław Kubalski / AG

- Chcemy jak najszybciej zakończyć walkę o brązowy medal, ale na wyjeździe będzie na pewno trudniej niż w Kielcach - przyznał Maciej Stęczniewski, bramkarz Vive. Jeśli jednak kielczanie zagrają na Śląsku tak jak wczoraj oraz w drugiej połowie pierwszego pojedynku, z medalami na piersi powinni wracać do domów już w najbliższą sobotę.

Na początku pierwszego meczu wydawało się, że gospodarze nie mogą zapomnieć o porażce z Wisłą Płock w półfinale mistrzostw Polski. Wprawdzie w 4. minucie prowadzili 3:0, lecz Patryk Kuchczyński i Mateusz Jachlewski z rzutów karnych trafiali wprost w bramkarza Tomasza Boncola. W całym meczu takich pojedynków przegrali aż cztery (jeszcze Michał Jurecki i Bartosz Konitz). Drugi mankament to proste straty w ataku. Prym wiedli tu prawi rozgrywający Mladen Cacić i Jura Hiliuk, którzy razem zaliczyli ich aż siedem. Jeszcze w 23. minucie po trafieniu z drugiej linii Mariusza Kempysa był remis 11:11. - Siedziały w nas te mecze z Wisłą. Na szczęście w miarę szybko o nich zapomnieliśmy - stwierdził później Stęczniewski.

Wówczas na parkiecie byli już rezerwowi: Marek Kubiszewski, Daniel Żółtak, Cacić i Michał Bartczak. Po trafieniu tego ostatniego Vive odskoczyło na 15:11. Losy meczu rozstrzygnęły się w pierwszych ośmiu minutach po przerwie. Gospodarze zdobyli sześć goli z rzędu, a Olimpia żadnego (22:13). Goście nie mogli znaleźć sposobu na Kubiszewskiego oraz wysuniętą obronę kielczan 5-1.

Mniej emocji było w niedzielę. W porównaniu z sobotnim spotkaniem trener Aleksander Litowski w podstawowym składzie w ataku wystawił Cacicia, a w obronie Radosława Wasiaka. Natomiast goście na początku z powodu kontuzji barku stracili rozgrywającego Mariusza Kempysa. - Jego występ w rewanżu stoi pod dużym znakiem zapytania - przyznał Krzysztof Przybylski, trener Olimpii. Pod nieobecność Kempysa goście nie mieli pomysłu na oszukanie obrony Vive. I kielczanie w 20. minucie, po pięciu golach z rzędu, prowadzili 13:4. Litowski znów wprowadził rezerwowych, którzy po przerwie powiększali przewagę.

- Byliśmy zdecydowanie słabsi. W pierwszym meczu graliśmy 30 minut, w drugim tylko dziesięć - stwierdził Przybylski.

Rywalizacja przenosi się teraz do Piekar Śląskich, gdzie Vive już w tym sezonie przegrało. Trzecie spotkanie odbędzie się w sobotę (początek o godz. 18), ewentualne czwarte - dzień później, także na Śląsku. Gdyby obydwa wygrali gospodarze, decydujący będzie piąte spotkanie w Kielcach.

Vive Kielce - Olimpia Piekary Śląskie 31:21 (16:13) i 36:18 (17:8)

Stan rywalizacji (do trzech zwycięstw): 2:0.

Vive: Stęczniewski, Kubiszewski - Jachlewski 8 (1) i 4, Jurecki 5 (3) i 5, Konitz 4 (1) i 2, Kuchczyński 4 i 2 (2), Nikulenkow 2 i 1, Cacić 2 i 2, Chodara 2 i 6 (3), Wasiak 2 i 3, Hiliuk 1 i 3, Bartczak 1 i 5, Żółtak 0 i 2, Grabarczyk 0 i 1. Olimpia: Boncol, Adamkiewicz - Kempys 5 (4) i 0, Smolin 3 i 0, Wisiński 3 i 0, Chojniak 3 i 2, Lasoń 2 i 5, Wojtynek 1 i 1, Miszka 1 i 3, Migała 1 i 0, Stodko 1 i 4, Rosół 1 i 0, Tatz 0 i 0, Kus 0 i 1, Pakuła - i 2.

Kary: 10 i 6 minut (czerwona kartka: Jurecki - 50. minuta za brutalny faul) oraz 14 i 6 minut (czerwona kartka: Migała - 18. minuta za brutalny faul).

Sędziowali: Leszek i Arkadiusz Sołodko (Warszawa). Widzów: 1300 i 1300.

Przebieg spotkań

Pierwszy mecz: I połowa: 3:0, 3:1, 4:1, 4:2, 5:2, 5:5, 6:5, 6:6, 8:6, 8:7, 9:7, 9:8, 10:8, 10:9, 11:9, 11:11, 15:11, 15:13, 16:13; II połowa: 22:13, 22:14, 23:14, 23:15, 24:15, 24:18, 25:18, 25:19, 26:19, 26:20, 31:20, 31:21.

Drugi mecz: I połowa: 0:1, 1:1, 1:2, 4:2, 4:3, 8:3, 8:4, 13:4, 13:6, 16:6, 16:8, 17:8; II połowa: 18:8, 18:9, 19:9, 19:11, 21:11, 21:12, 24:12, 24:14, 28:14, 28:15, 29:15, 29:16, 30:16, 30:17, 33:17, 33:18, 36:18.