22.10.2005, 17:13

Emocje do końca

I po co te nerwy? - można by rzec po zwycięskim meczu Vive, w którym kielczanki wychodziły na prowadzenie tylko dwa razy, na szczęście w odpowiednim momencie.
Zwyciestwo było równie zasłużone za ambicje i walkę do końca jak i szczęśliwe. - Szczęśliwe- przyznaje trener Ewa Kruk, - pierwsza połowa była zdecydowanie dla Zgody, na szczęście druga już dla nas- mówiła trenerka.
Kielczanki zaczęły tragicznie, bo po 10 minutach Zgoda wygrywała... 0:6. Ataki Vive kończyły się stratami piłek, rzuty- obronami bramkarki Zgody czy słupkami. Dopiero w 11 minucie pierwszy raz do siatki dla Vive w tym meczu trafiła Natalia Artsiomenka. I od tego momentu powoli przewaga przyjezdnych malała. Malała mimo tego, że nasz zespół spisywał się poniżej oczekiwań. Raziły straty piłek, niedokładność przy wyprowadzaniu kontry. - Może to przez inną porę rozgrywania meczu, moze było za wcześnie i piłka nie chodziła jak powinna- tłumaczyła później trener Kruk. W bramce Irinę Sidorovą zastąpiła udanie Bożena Bator, obrona w końcu zaczęła funkcjonowac lepiej i od stanu 4:11 w 19 minucie kielczanki (m.in. za sprawą Elżbiety Kopertowskiej) zniwelowały straty do 8:11 w 23 minucie. Mogło być nawet lepiej, ale karnego nie wykorzystała Artsiomenka. Pierwsza połowa kończyła się wynikiem niekorzystnym dla Vive, lepszym niż na to wskazywał początek spotkania. - Nadenerwuje się człowiek- mówił w przerwie Prezez Bertus Servaas.
I on i zgromadzeni w hali kibice denerwowali się jeszcze do końca spotkania. Zespół Vive grał już lepiej, tym razem błędy przytrafiały się Zgodzie- co wynikało z dobrej gry defensywnej kielczanek. Skuteczna w bramce była Bator, w ataku Artsiomeka, Kopertowska a później Izabela Duda.W 37 minucie po trzech bramkach z rzędu naszego zepsołu było 13:16, ale przyjezdne cały czas nie oddawały prowadzenia. W 48 minucie meczu było 20:25 dla Zgody i mało kto przypuszczał, że Vive zdoła wygrać to spotkanie. Szczypiornistki Vive pokazały już jednak niejednokrotnie, że potrafią rozgrywać końcówki spotkań. Tak było i tym razem- Jedna bramka Maryny Rubtsovej i aż 6 bramek Dudy - w tym ostatnia z rzutu karnego wyprowadziły nasz zespół na prowadzenie. Publiczność eksplodowała z radości po raz pierwszy- Vive prowadziło 27:26. Podopieczne trener Ewy Kruk mogły oszczędzić już nerwowej końcówki kibicom, ale trzykrotnie w końcówce nieskuteczne okazały się nasze kontry. Na szczęście po interwencji w bramce Bator i tym razem skutecznym szybkim ataku Edyty Grudki kielczanki wyszły na dwubramkowe prowadzenie 28:26. Przyjezdne mimo tego nie dały za wygraną i zdołały dwa razy trafić do siatki- na minutę przed końcem było 28:28. Publiczność miała jednak okazje, by eksplodować radością po raz kolejny- ostatnią bramkę meczu zdobyła Kamila Skrzyniarz wyprowadzając Vive na prowadzenie 29:28. Po takich emocjach ze szczęśliwym zakończeniem nie mogło braknąć radości wśród kieleckiej ekipy. Mimo przespanego początku spotkania kielczanki potrafiły podnieść się a na koniec doprowadzić do zwycięstwa!

Vive: Sidorova, Bator, Umańska; Grabarczyk, Skrzyniarz 2, Echolc, Czerwińska 1, Tutaj, Sęktas 1, Artsiomenka 7, Rubtsova 3, Grudka 1, Kopertowska 6, Duda 8;