17.10.2004, 16:50

Każda porażka boli....

Nie podbijemy w tym sezonie Europy. Może i można było wygrać z Valladolid wyżej, niż to zrobiliśmy, ale niestety nie udało się. Żegnamy się w tym sezonie z Europejskimi Pucharami, teraz pozostaje sie nam skupić na lidze...


Ale po kolei. Zaczęło sie dobrze, po interwencji Bernackiego, który zatrzymał Fisa, a później przejęciu i bramce Kuchczynskiego objęliśmy prowadzenie 1:0. Szybko wyrównał jednak ten, który w pierwszym meczu obu zespołów nie błyszczał- Eric Gull. Na prowadzenie 1:2 przeciwników wyprowadził Fis. Wyrównał Litowski, ale dwie bramki Gulla (jedna z karnego) i Valladolid znów wygrywało. W 12 minucie znów był remis. Ładną akcję pod kołowego wykończył Radek Wasiak, a za chwilę ze skrzydła rzucił Robert Nowakowski. - To był wasz najlepszy gracz na boisku, w obu meczach- mówił po meczu trener przeciwników. Grał popularny Kosa, starał się jak mógł, jak nie rzucił bramki to po jego wejściach przeciwnik był karany dwoma minutami, ale zespołowi już nie zawsze wychodziło. O ile jeszcze nasza obrona funkcjonowała dobrze, wyłączony został Fis, o tyle w ataku pozycyjnym nasz zespół wyglądał mizernie. Wymuszane rzuty nie dawały nam bramek, bo i nie mogły i wraz z coraz słabszym dopingiem malały też szanse na korzystny wynik. Co wiecej, u przeciwników w bramce wysoką skutecznosć miał Asier Zubira, bo choć może nie miał widowiskowych interwencji, ale jakoś dziwnie przyciągał piłkę rzucaną przez naszych graczy. Bramkarza można chwalić, jak najbradziej, ale trzy niewykorzystane karne Vive to już kolejna tragedia samego Vive. Nieszczęście było więc gotowe i zamiast prowadzić do przerwy, przegrywalismy jedną bramką.  Pierwsze 30 minut było wyrównane, ale wszyscy liczyli, że to Vive będzie miało przewagę.

 

Rzucić dziewięć bramek więcej niż przeciwnik, gdy prezentuje on tak wysoką klase,-  to jest wyzwanie. To jest praktycznie niemożliwe do osiagnięcia w 30 minut. Ale złudzenia były, gdzieś jeszcze poniektorzy przed drugą połową mieli nadzieję.

 
Te nadzieje poparły pierwsze minuty drugiej części meczu. Wasiak ofiarnie dobił piłkę odbitą po rzucie Jury Hiliuka, znakomite interwencje zaliczył Rafał Bernacki, po których pięknie piłkę umieszczał w siatce Nowakowski a skutecznie skontrował też i Patryk Kuchczynski, po czym kielczanie prowadzili 14:11. Teraz wiadomo, że nasi zawodnicy wierzyli w siebie. Co chwilę w obronie na kolegów głośno krzyczał, podrywajac ich do walki Filip Kliszczyk. -Czy nie można było tak od poczatku, w 1 połowie? - zastanawiali się kibice. Mogło być i jeszcze lepiej. Piłkę znów obronił Bernacki, ale przez pośpiech straciliśmy piłkę przy wyprowadzaniu ataku, nie było jeszcze wyższej przewagi. - Za szybko chcieliśmy odrobić całe straty, zamiast na chwilę uspokoić grę- komentował później Nowakowski. Pośpiech nie był dobrym doradcą, co udowodnił też m.in. Paweł Sieczka, który zaraz chciał zodbyć bramkę ze swojej połwy boiska. Zamiary były dobre, ale wykonanie nieprecyzyjne. To mogło trochę dobić hiszpanów, a obruciło się przeciwko nam. Po bramkach Rontero było jedynie 16:15. Na kwadrans przed końcem meczu Vive miało jeszcze jeden zryw. W końcu do bramki trafił Kliszczyk i Vive prowadziło 20:16. Tłumacząc sobie, że Valladolid w całym meczu nie rzuci wiecej niż 24 bramki, wystarczyło powiększyc naszą przewagę o tylko i aż 4 bramki. Niestety, bardziej ta przewaga malała, niż rosła. Do końca meczu wygrywaliśmy wiecej niż dwoma bramkami, ale były to przecież tylko dwie bramki! A potrzebowalismy ośmiu. Gdy na pięć minut przed końcem spotkania Raul Gonzales zdobył bramkę na 22:20 wiadomo było, że na pewno nie wygramy tyle ile potrzeba, by awansować. Zostało walczyć o samo zwycięstwo w meczu. Było to zwycięstwo jakby na pocieszenie. W głębi wszyscy czuli porażkę, bo jakby na to nie patrzeć, to była własnie porażka. Nie było już krzyków Kliszczyka w obronie, a później szczęścia po końcowej syrenie...

 ||

Cóż, Valladolid to przecież nie byle jaki przeciwnik z naszej Polskiej ligi, a czołówka Europejska. Klasa zespołu wychodzi, ogranie na Europejskich parkietach również. Należy wyciągnąć wnioski, uczyć się od lepszych, by samemu kiedyś być faworytem takiego meczu. My mogliśmy walczyć, ale na niewiele to się zdawało, jeśli hiszpanie byli po prostu lepsi. Nie zagrali dziś nic rewelacyjnego, a mimo to starczyło. Możemy wyliczać nasze błędy, naszą nieskutecznosć, bo i ta była, czy mówić o tym, że mieliśmy olbrzymie problemy z obroną przeciwników. Na co się to jednak zda. Valladolid było lepsze i mimo iż można było osiągnać lepszy wynik meczu i dwumeczu, to nie można mówić o tym, że zawodnicy nie powalczyli, nie starali się. Nie zawsze wszystko wychodziło, ale nasza ekipa walczyła.
A na podbicie Europy przyjdzie czas...

 

Aleksander Malinowski: Widać było dziś klasę zespołu hiszpańskiego. My z trudem wypracowyalismy sobie każdą bramkę. Niestety nie zawsze byliśmy skuteczni i teraz znów bedzie trzeba czekać rok na mecze w Europejskich Pucharach. Trochę jestem może niezadowolony, bo może w obronie zagraliśmy nieźle, a tyle w ataku czasem słabo. W tydzień cieżko coś wymyśleć nowego na przeciwnika, choć próbowaliśmy jak mogliśmy

 

Juan Carlos Pastor: W naszym zespole bardzo dobrze zagrał w 1 połowie bramkarz, w drugiej słabiej i Vive odskoczyło. Kielczanie mieli problemy z naszą obroną i tu był klucz do zwycięstwa. Macie jednak tu w Kielcach dobry zespół, w którym wyróżniłbym bramkarza o lewo-skrzydłowego.

Vive KIELCE- BM Valladolid 25:23 (10:11)

 

Vive: Bernacki, Tkaczyk, Anuszewski 1bramka/6rzutów (karne: 0/1), Grabarczyk, Bystram 1/3, Wasiak 3/4 (0/1), Hiliuk 5/9, Litowski 1/2, kuchczyński 4/8, Sieczka J. , Nowakowski 8/12, Kliszczyk 1/8 (0/1);
Valladolid: Zubira, Sierra; Fis 1, Rontero 5, Gull 8, Gonzales 3, Davis 3, Garabaya 3,Antonio, Gamboa, Rodriguez, Delgato;

Kary: Vive: 5x2min (Grabarczyk 2x, Wasiak, Litowski, Nowakowski 1x), Valladolid: 5x2min (Davis, Gamboa, rontero- 1x, Antonio 2x)
Przebieg: 1:0, 2:4, 5:5, 8:9, 10:10, 10:11; 14:11, 16:15, 20:16, 21:18, 22:20, 24:21, 25:22, 25:23;
Sędziowie: Borisov, Tarasikov (Rosja)